Twitter w edukacji?
fot. Fanie! / flickr.com
|
Grupa
studentów siedzi w sali wykładowej. Przed nimi chciałoby się rzec - telewizory
i to w dodatku włączone. To komputery. Wszyscy studenci zalogowani są na
Twitterze. Profesor prowadzący grupę również. Rozpoczyna się egzamin. Mają 60
sekund na odpowiedź i tylko 140 znaków...
Mikroblogerzy są wśród nas
Z badań agencji social media Think Kong i serwisu
badawczego StudentsWatch.pl wynika, że 65 proc. internautów tworzy własne
treści, które później publikuje m.in. w serwisach społecznościowych. Co więcej,
85 proc. dzieli się materiałami znalezionymi w internecie z innymi. – Większość
ludzi to właściwie mikroblogerzy. Regularnie polecają, udostępniają, piszą. –
komentuje Norbert Kilen z Think Kong [Prawie dwóch z trzech internautów tworzy własne treści]. Dla
nauczyciela oznacza to, że mikroblogi mają potencjał edukacyjny. Oczywiście, w
moim odczuciu, sens posłużenia się mikroblogami w edukacji ma zastosowanie w
pracy z uczniami szkół średnich lub ze studentami. Młodsi również blogują, niemniej
jednak na początku edukacji może to być dla nich trudne zadanie. Wyciąganie
wniosków i myślenie konkretne (zawarte w 140 znakach lub 160 znakach w
przypadku BLIP-a) łatwiej przychodzi uczniom starszym.
Komunikacja na Twitterze
Paul Levinson, autor
książki „Nowe nowe media”, opisuje portale społecznościowe pod kątem edukacji.
O Twitterze napisał, że jego rewolucyjny charakter polega na maksymalnym
skróceniu czasu dzielącego myśl i zapis wiadomości od jej adresatów. Twitter,
jego zdaniem, to połączenie komunikacji interpersonalnej z komunikacją masową.
Komunikacja interpersonalna jest precyzyjna i dwukierunkowa (nadawca może
przekształcić się w odbiorcę i odwrotnie), natomiast komunikacja masowa ma
szeroki zasięg i jest jednokierunkowa (jeden podmiot wysyła wiadomość wielu odbiorcom
jednocześnie). Klasa jest jedną z przestrzeni, gdzie może się odbywać
komunikacja interpersonalna, jak i masowa. Levinson pisze, że kiedy prowadzi
wykład, a studenci go słuchają to jest to komunikacja masowa, ale jeśli student
zada pytanie, a on na nie odpowie, wtedy przechodzą w tryb komunikacji
interpersonalnej. Twitter jego zdaniem przenosi zasadę, która rządzi klasą czy
salą wykładową na skalę globalną. Wiadomości w Twitterze mogą pełnić funkcje
edukacyjne, czyniąc wymianę informacji grupa-jednostka tak łatwą, jak wymiana
jednostka-grupa. Jak wykorzysta to nauczyciel czy wykładowca to już kwestia
indywidualnych zainteresowań. Pytanie tylko, czy w ogóle zechce?
Jak zastosować mikroblogi w
edukacji?
Jednym z przykładów wykorzystania Twittera w edukacji jest
pomysł opisany w leadzie. Czy możemy sobie wyobrazić taki egzamin? Owszem. Jak
się okazuje można zadawać pytanie na Twitterze i oczekiwać konkretnej
odpowiedzi. Bez przysłowiowego „lania wody”. Albo znasz odpowiedź, albo nie, a
przy okazji jest ciekawie. Forma egzaminu może być oczywiście łagodna lub
bardziej rygorystyczna. Może to być również forma zaliczenia - dowolność
pozostawiam kreatywnemu nauczycielowi. Każdy pomysł jest wartościowy. Z
doświadczenia wiem, że studenci reagują na taką formę egzaminu raczej
zaciekawieniem niż strachem czy zniechęceniem. Innym pomysłem, jest przykład
opisany w książce Aleksandry Pezdy pt. „Koniec epoki kredy”. Na jednej z amerykańskich uczelni nauczycielka historii stoi
przed kilkudziesięcioosobową grupą. Trwa dyskusja o segregacji rasowej i walce
o równouprawnienie. Uczniowie w dwu-trzyosobowych grupach zerkają w ekrany
laptopów lub telefonów komórkowych. Za nauczycielką znajduje się ekran, a na
nim zapis dyskusji toczącej się równolegle na Twitterze. Oczywiście są to
trudne zajęcia do przeprowadzenia, ale dające możliwość wypowiedzenia się
wszystkim, nawet tym, którzy nie mają siły przebicia, są nieśmiali lub po
prostu nie mogą być obecni na danym wykładzie. Ciekawym zastosowaniem BLIP-a
czy Twittera może być też próba relacjonowania za ich pomocą wycieczek bądź
wydarzeń szkolnych, wykładów czy konferencji. W jednym wątku możemy zebrać
szereg informacji na dany temat, a także wywołać ciekawą dyskusję bogatą w
argumenty. Jak to wygląda w rzeczywistości? Mikroblogi nadal rzadko
wykorzystywane są w edukacji. W Polsce zdarzają się konferencje z
wykorzystaniem Twittera (jak choćby debata o ACTA) i to jest
już krok w przód. Zwolennikiem wykorzystania mikroblogów w edukacji jest Witold
Kołodziejczyk – redaktor naczelny miesięcznika „Edukacja i Dialog”, a także
twórca szkoły Collegium Futurum, gdzie
młodzi ludzie uczą się za pomocą nowoczesnych technologii i narzędzi
multimedialnych. Witold Kołodziejczyk początkowo promował szkołę właśnie na
mikroblogu – BLIP- ie.
Collegium
Futurum na BLIP-ie
Witold Kołodziejczyk jest również jedną z nielicznych
osób, która na mikroblogu polecała książki warte przeczytania oraz zamieszczała
zdjęcia z wykładów. Takich nauczycieli niestety nadal jest niewielu.
Z profilu
Witolda Kołodziejczyka – BLIP
Umarł król, niech żyje król?
Wiele osób uważa, że era mikroblogów odeszła już w
zapomnienie, a wraz z nią wszelkie próby wykorzystania ich w edukacji. Może
jednak nie warto się poddawać? Każde narzędzie w edukacji jest dobre. Potrzebni
są tylko kreatywni nauczyciele. Młodzi ludzie nadal tweetują. To, czy nauczyciel
wykorzysta niewykorzystane szanse zależy wyłącznie od niego. Mikroblogi mogą
być zastosowane w sposób przemyślany w edukacji. Nie powinny być nadużywane,
ale powinno się wykorzystać naturalną zdolność uczniów do używania tych
narzędzi. Co ważne, te narzędzia nic nie kosztują, a kształcą one przydatną
umiejętność precyzowania swoich myśli, udzielania krótkich i rzetelnych
informacji, a także pozytywnie wpływają na interakcję między użytkownikami.
Krótkie formy, jak pisze Levinson, stanowiły zawsze część nas samych i żaden
system edukacyjny tego nie wyprze, a uczniowie chętnie będą z nich korzystać.
Katarzyna
Blak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz